Dziś w nocy: kurs spod jednej knajpy pod drugą-standard.
Banda się zapakowała, więc jedziemy.
Bieg numer jeden, sprzęgło i gaz. Coś ciężko idzie, ot skleroza -myślę,
pewnie ręczny wbity.Rzut okiem, ręczny ok. Myśl nr 2: auto się psuje.
Włos się jeży, afera i w ogóle.
No! ale rzucę okiem na tył, profilaktycznie tak, bez podejrzeń i uprzedzeń.
Patrze ja a tam 6 osób, oka przecieram i patrzę raz jeszcze,
dalej 6 osób. Lekki nerw i milutka prośba, aby nadprogramowe
towarzystwo w trybie pilnym poszło w cholerę z taksówki. Na co słyszę,
że przecie skoro się zmieścili to mogę jechać, przecie oni zapłacą.
hyhy z uśmiechem na pysku mówię, że to naprawdę cudowne, że mi zapłacą.
Uwierzyć aż nie mogę. Jednakowoż nieugiętym będąc, nie zgadzam się na
takie coś. Towarzystwo obrażone wyszło z taryfy, złorzecząc pod nosem na
niesprawiedliwość która ich dotknęła. Szczerze wzruszony pożegnałem ich
ozięble.
hyhy 6 osób z tyłu. Masakra jakaś.