sobota, 1 marca 2014

Była ciemna noc. Miasto spało ( większość miasta raczej ) , blask latarni ulicznych raczej potęgował, niż rozświetlał mrok. Na ulicy żywego ducha, toczące się z wiatrem śmieci tworzyły nastrój jak z podłego horroru. W oddali widać było dwa świecące się punkciki. Wiedziałem, że to kot lub pies, jednak wcale mnie to nie uspokoiło. Siedziałem w aucie i czekałem na zlecenie, rozglądając się niepewnie po okolicy.
I chyba zamknęło mi się oko, bo gdy ktoś zapukał w szybę podskoczyłem jak oparzony.
Patrzę ja i widzę zapłakaną twarz, patrzącą na mnie błagalnym wzrokiem.
- proszę pana, zawiezie nas pan w okolice placu grunwaldzkiego.
Nas??? I widzę nagle. Jest i druga postać.
- jasne, wsiadajcie
No to jedziemy.
I słyszę te lamenty z tyłu.
- No ale widziałeś jakiej siary on mi narobił?
- widziałem, nie martw się
- No ale jak on mógł? Chlip, chlip, chlip
- Nie przejmuj się
- przytulisz mnie?
- oczywiście
- chlip chlip chlip, jak on mi tak mógł???buuuuuuuuuu, mieszkania szukaliśmy aby razem zamieszkać, a on takim chamem się okazał.
Trasa na szczęście krótka, więc nie rozpłakałem się, mimo że serce krwawiło. Szybko dojechaliśmy, na kasie oszałamiająca kwota 6,44. Dostałem 6,50 i banda wyszła.
Odprowadziłem ich wzrokiem, gdy tak szli. Pocieszyciel szedł normalnie, a obok niego zapłakany kolega, smutny jak pies.
Rozdzierająca serce scena, powiadam. Wzruszyłem się jak stary siennik wojskowy, otarłem łzy, zakląłem pod nosem na wysokość napiwku i ruszyłem dalej.
Zresztą kwestia napiwków od ludzi o odmiennej orientacji nadaje się na osobny wpis, co zapewne uczynię w niedalekiej przyszłości.