niedziela, 3 sierpnia 2014

No i tak: urlop minął, noc zamiast na spożywaniu piwa w ilościach hurtowych, minęła na wożeniu mniej i bardziej uchlanego społeczeństwa. Społeczeństwa z tej lepszej części, tej czyli, do której zaliczałem się jeszcze kilka dni temu.Tej części, która mogła spożywać ile wlezie, czyli: na urlopie, z mniej absorbującą pracą, z bogatymi rodzicami,  ze zdrową lub zdrowszą niż moja wątrobą. Oni teraz pili a ja ich woziłem, no cóż, taka już moja rola na tym padole łez.
O! wracając do łez, taki zespół kiedyś był - nigdy go nie lubiłem, ale nie o tym miało przecie być, do łez doprowadziła mnie panna która zamówiła taksówkę w sobotnią noc. Noc nudna jak odmawianie różańca (choć niektórych to nie nudzi), po 45 minutach bezowocnego stania otrzymałem zlecenie.
Jadę zatem z uśmiechem na mym starczym pysku, przez otwarte okno wpada świeże powietrze rozwiewając me włosy, ręka na oknie, łokieć się chłodzi, czasem z kurtuazyjną wizytą wraz z powietrzem wpadnie mucha, bądź inne latające badziewie, z wdziękiem wplątując się w moją fryzurę, czasem lądując mi w pysku, a czasem w oku. Ot taka romantyczna nocka.
Dojechałem pod adres, wyplątałem z włosów obce byty, z oka wyjąłem 3  muchy i spinacz biurowy, z pyska zaś bażanta i kuropatwę i czekam. Poczułem w ustach jeszcze coś, wyplułem na chodnik, patrzę a to wkurzony robotnik z łopatą, zerkał na mnie z wyrzutem, mamrocząc coś pod nosem, że daleko ma teraz do pracy czy coś. Koniec końców poszedł sobie.
Minęło chwil kilka gdy wyszła istota, odstawiona jak szczur na otwarcie kanału. Cała na czarno, włos także czarny, spódniczka krótka tak jak ilość przeżytych lat jej właścicielki, usta na wściekły czerwony kolor. Słowem: dość atrakcyjne stworzenie.
Po dwóch latach jeżdżenia taryfą, czasem potrafię trafić gdzie dany osobnik bądź osobniczka będzie chciała jechać. Pinokio - pomyślałem sobie, stworzenie wsiadło i rzekło: Pinokio.
Ha! jestem mistrz, wygrałem, jedziemy.
Czarna istota w pewnej chwili wyjęła telefon i dzwoni, do swego lubego mniemam, bo słyszę jak mówi aby po nią wyszedł przed klub. Głos czarnej wchodzi nagle na wyższe tony, gdy z paniką w głosie rzecze do ludzia po drugiej stronie słuchawki - to mów gdzie jesteś, bo ja w taksówce już.
Minęło 18 milisekund gdy panna mówi do mnie te słowa,  - plany się zmieniły, proszę mnie wysadzić na Placu Kościuszki.
W takich chwilach zastanawiam się co by było gdybym w bagażniku woził np: M18A1 Claymore, Glasmine 43, MON-100, czyli przedstawicielki min przeciwpiechotnych lub też jakiś inny zestaw wybuchający wraz z zapalnikiem i szufelką do zgarniania resztek.
Co wtedy bym zrobił? Czy nie przyjąłbym prośby o wysadzenie w sensie takim w jakim mi się kojarzy? Czy nie wysadziłbym stworzenia zgodnie z prośbą na Placu Kościuszki w Szczecinie? Czy musiałbym płacić za wybite falą uderzeniową szyby i uszkodzone samochody? Czy bezpańskie psy powyjadałyby resztki i nie musiałbym się męczyć z szufelką zbyt długo? Trudno wyczuć, nie mam w bagażniku ani Claymore ( a to udana konstrukcja jest ) ani Glasmine ani MON ani zestawu z szufelką. Porzuciłem zatem bezowocne rozważania, bo dojechaliśmy już na miejsce gdzie panna chciała być wysadzona ( to fajne słowo jest- takie dwuznaczne, ciekawe czy gdybym ją nagrał i wysadził to czy ukarano by mnie jakoś, gdybym dowód w postaci nagrania miał?), zapłaciła całe 4,14 i wysiadła. Ja zostałem w aucie i wtedy poleciały mi łzy, bo oto po takim czasie w sobotnią noc kurs za całe 4,14 się trafił. Płakałem nad swoim losem łzami rzewnymi, wielkimi i w ilościach pokaźnych. W pewnej chwili ktoś w szybę zapukał i na migi pokazał mi, że ta słona ciecz podchodzi mi już pod otwory oddechowe, uświadomiłem sobie wtedy, że mam wybór: zalać się łzami w dosłownym tego słowa znaczeniu, albo zachować się jak facet i ruszyć dalej w miasto próbując zarobić z innymi klientami. Wybór był prosty: zaleję się łzami i umrę, już traciłem przytomność gdy ujrzałem nagłówki w gazetach:
w Fakcie: Taksówkarz wynalazca ofiarą samonapełniającej się butelki z wodą, sam tą butelkę wynalazł, niech ginie
w Superexpresie: Tajemnicza choroba w Szczecinie, atakuje taksówkarzy, naukowcy nie wiedzą jak im pomóc, lekarstwa nie ma, czy grozi epidemia?
w Gazecie Wyborczej: Facet zalał się i umarł, zapraszamy do galerii zdjęć
w Polsacie: tsunami w Szczecinie po otwarciu drzwi stojącej taksówki
w TVN : Komisarz Zawada na tropie tajemnicy śmierci taksówkarza

Otrzeźwiło mnie to na tyle aby uchylić lekko okienko, znowu oddychałem powietrzem, otworzyłem drzwi, wszystko się wylało, roślinność wokół zdechła z powodu soli, ja żyłem dalej.
Otarłem łzy rękawem, odpaliłem maszynę i uciekłem zostawiając za sobą mokrą plamę.

Były jeszcze dwa epizody warte krótkiej wzmianki, ale to już kiedyś. Idę uzupełnić płyny :D :)