niedziela, 2 listopada 2014

Trup

Zainstalował mi się w taryfie w okolicach peronu 5, to taka knajpa w pobliżu dworca PKP.
Trzeźwy nie był, wyglądał zresztą na takiego który poza alkoholem zażył jeszcze inne środki wspomagające "dobrą zabawę".
  - mistrzu, pojedziemy do Gryfina? - pyta koleś
  - pojedziemy
  - a za ile?
Ruch był, więc nie za bardzo mi się chciało jechać z jakimiś zniżkami dla strudzonych wędrowców
  - za 100 zł możemy jechać
  - za 100??!!! to za drogo
Zatrzymałem wehikuł i czekam aż gość wymyśli cóż zatem robimy.
  - yyyyyyyyyy eeeeeeeeee no to pod galaxy mnie zawieź
  - tak jest!!!
Droga prosta jak strzała minęła nie wiadomo kiedy. Dojechaliśmy pod adres, uruchomiłem hamulce, co ciekawe - nawet zadziałały. Na liczniku 9.98
 Odwracam się podając cenę, a tam zwłoki. Koleś śpi.
Podkręcam zatem potencjometr, ustawiając swoją moc wyjściową o 3 punkty wyżej
  - halooo dojechaliśmy
Koleś śpi.
Potencjometr podkręcony bardziej
  - pobudka!!!! jesteśmy na miejscu
Koleś śpi.
No cóż, rękoczyny czas zacząć. Wyciągam więc rękę ku zwłokom i trącam ramię, jednocześnie drąc się jak opętany.
Koleś śpi. 
Przez myśl mi przechodzi, aby mu przylać policyjną pałą, która grzecznie spoczywa koło mnie.

   Czasem na filmach jest scena gdy najbliższa, bądź bliska bohaterowi osoba, zostaje śmiertelnie ranna i z braku innych zajęć postanawia sobie umrzeć. Leży przeto na glebie, gasnącym wzrokiem patrzy na bohatera, cichutko mówi, że kochała, że bohater jest także jej bohaterem, że przeprasza za całe zło i takie tam.
Po wygłoszeniu tych kwestii następuję nieunikniony zgon. Bohater w zależności od tego czy jest zrównoważony psychicznie czy nie, przeprowadza jedną z dwóch możliwych czynności.
1.Kładzie palce na oczy, i powolnym ruchem zamyka powieki, przytula nieboszczyka, czasem zapłacze, jednakowoż po dłuższej lub krótszej chwili, odchodzi dalej czynić swoje bohaterskie czyny, czyli w znakomitej większości ratować świat. 
2. Łapie truposza za ciuch wierzchni i potrząsając tak, że latająca głowa łamie kręgosłup, drze ryja- nie umieraj, nie możesz teraz umrzeć, wszystko będzie dobrze, nie zasypiaj itd. itp. Tych słów jest całe mnóstwo i nie sposób ich tutaj wymienić.
  Naszła mnie jednak myśl, co zrobi bohater z punktu drugiego gdy denatem będzie piękna plażowiczka ubrana z zasady dość skąpo, jedyny ciuch przecie to strój kąpielowy. Łapiąc ją bowiem za okrycie wierzchnie i szarpiąc, ani chybi rozbierze ją do naga. Podchodzi to pod nekrofilie, bezczeszczenie zwłok czy nieobyczajne zachowanie? Zagalopowałem się, wracam do historii właściwej.

  I w tej właśnie chwili przypomniał mi się bohater z punktu 2. Odwróciłem się bardziej, w dłonie ująłem odzież wierzchnią denata z taksówki po czym zacząłem ćwiczyć mięśnie rąk. Nie pamiętam ile powtórzeń ani ile serii, w końcu jednak się zmęczyłem.
Koleś śpi.
Opadłem na fotel i dumam. Przez myśl przelatują mi różne obrazy m.in gazeta i pies. No i znowu coś mi się przypomniało. Pies gdy dostanie do zabawy gazetę to szarpie nią na wszystkie strony, aż ją rozszarpie. Postanowiłem zastosować to przy truposzu. Wprowadziłem wprawdzie dwie istotne modyfikacje, nie szarpałem typa zębami no i postanowiłem nie rozszarpać go na części.
Złapałem typa ponownie rękoma, załadowałem do pamięci program sterujący nieskoordynowanymi ruchami i uruchomiłem go.
  Co tam się działo, maskara. Facet latał z tyłu jak nadmuchany balon wypuszczony z rąk.
Zadziałało jednak, oka otworzył, kontrolki mu się zaświeciły. Ożył, jednym słowem.
Wzniosłem ręce ku niebu. To cud!!!! Po sekundzie zachwytów nad samym sobą, zwróciłem swoje kaprawe oczęta ku świeżo ożywionemu.
  - dojechaliśmy - mówię
  - szybko - odrzekł zombiak i dał mi 50 zł pytając czy tyle może być.
  - noooooo pewnie, że może być - zadowolony jak pies byłem, bo taki napiwek to hoho.
Zombiak otworzył drzwi, wysiadł i po 13 milisekundach był z powrotem.
  - Szefieeee!!!!!! Ale to nie jest gryfino!!!!!
Rozejrzałem się, popatrzyłem w lewo i w prawo, rzuciłem okiem za siebie, przeanalizowałem dwa razy i wyciągnąłem wnioski, którymi postanowiłem podzielić się z pasażerem.
  - no nie jest.
  - mieliśmy jechać do gryfina

  Czasem z pijakami trzeba przeprowadzać procedurę zwącą się : Powrót do przyszłości z elementami przeszłości.
Polega ona na przypominaniu co się działo wcześniej i jak doszło do tego, że czasoprzestrzeń pijaka zagięła się w sposób zupełnie dla niego niezrozumiały. Żmudna to czynność, jednakże nieodzowna czasem.
Procedurę przeprowadziłem przypominając mu skąd się tutaj znalazł i ujrzałem w okach denata, że zaczyna łapać o co chodzi.
   - No to jedźmy więc - powiada gość
   - płatne z góry - powiadam, w gryfinie bym zwłoki wyjął, posadził na stacji benzynowej i tyle. Nie musiałbym budzić nawet
  - no przecież zapłaciłem
  - no tak, ale 50 zł, a do gryfina to 100 trzeba
  - No to nie, to nie jadę
I wysiadł.
Po sekundzie był z powrotem:
  - za dużo zapłaciłem, daj mi resztę
Uleciało ze mnie życie, tyle gadania po próżnicy, tyle szarpania się ze zwłokami i tak piękny napiwek zamienił się w zero. Oddałem 40 złociszy i złorzecząc pod nosem zapadłem w letarg, czekając na następnego klienta, klientkę bądź zlecenie z korporacji.