wtorek, 27 maja 2014

Następny weekend za mną. Juwenalia się udały - padało że hej :) hyhy
Dziewczyny bezwiednie brały udział w wyborach na miss mokrego podkoszulka.
Kto wygrał?
Nie wiem, nie byłem w jury :)
W piątkową noc dostałem zlecenie, więc jadę. Deszcz bębni w dach samochodu, wycieraczki ledwo dają radę. Nagle na środku jezdni snop światła wyłuskuje z ciemności dziwny kształt.
Cholera! myślę, nie może być spokojnie, coś zawsze się musi wydarzyć.
Podjeżdżam bliżej i co widzę? Ani chybi student. Wzrok zamglony, twarz całkiem nieruchoma wykrzywiona w jakimś dziwnym grymasie, na kolanach klęczy w kałuży, ręce wznosząc ku niebu.
Ryj mi się cieszy, bo pomimo oczywistego debilizmu tej sytuacji, wygląda to całkiem śmiesznie.
Można sobie wyobrazić taką sytuację:postać na kolanach, strugi deszczu, ciemność a ten się modli.
Jestem już całkiem blisko, hamuję zatem nie chcąc przerywać tak ważnej chwili. Zatrzymałem się z metr przed idiotą i czekam. Nie minęło 5 sekund, gdy z krzaków wyszła druga postać.
I wtedy zrobiło się mi nieswojo. Każdy oglądał jakiś wynalazek w którym występują Zombi, żywe trupy itp.
To co z krzaków wyszło wyglądało identycznie jak to coś na ulicy, wzrok zamglony ,twarz nieruchoma z dziwnym grymasem zastygłym niczym maska. Słowem- wyglądali jak zombi.
Przypomniał mi się jakiś artykuł w internecie traktujący o tym, że amerykańce mają plan na wypadek wojny z zombie, a to berety, mieli rację, zombi istnieje. Ten z krzaków spojrzał na mnie swym okiem, po chwili spojrzał drugim, chwilę trwało zanim zogniskował wzrok na mnie,ustawił ostrość i wydusił z siebie te słowa: No możeeeeeee blizeeeeej koleeegi jeeszczeeee podjeeedzieeeeszzz?????
Byłem uratowany, to nie zombi, to naprawdę studenci.
Oparł się student o auto i tyradę zaczął, że mało co a przejechałbym mu kumpla.Oni z wracają właśnie z Juwenali przecie. Kumpel chyba się porozumiał już z niebem, bo opierając się o auto też wstał.I  tak sobie stali, wesoło dyskutując co mi mają zrobić za moje grzechy.
Cóż miałem robić, wsteczny wrzuciłem i wycofałem powoli. Postacie stojące przy samochodzie z niedowierzaniem patrzyły jak jedyna podpora usuwa im się spod rąk. Grawitacja zrobiła swoje i chłopaki padli na glebę. Traf chciał, że upadając polecieli prosto w te krzaki z których wyszedł jeden z nich. Ulica posprzątana, zombi z powrotem są ludźmi, można jechać dalej.
Co zresztą uczyniłem.
 Stało się tej nocy coś jeszcze: pojechałem po klienta, wsiadł, adres podał głosem jasno wskazującym na odmienną orientację .
Jedziemy.
Muzyka gra, auto połyka asfalt mknąc ku przeznaczeniu, paliwa w baku ubywa, gdzieś tam na świecie ktoś umarł, ktoś inny się urodził, przez chwilę będąc najmłodszym człowiekiem na ziemi.
Ulicami gdzieniegdzie przemykają mokre człowieki, uginające się pod ciężarem wody na sobie i wódy w sobie. Jak by podróży nie opisywać, w końcu się skończyła. Dojechaliśmy do dyskoteki w której bawią się chłopaki i dziewczyny o wiadomej orientacji.
Na liczniku troszkę ponad 22 złocisze. Facet podaje mi 50 zł i mówi
- do trzydziestu pan policzy.
Zaczynam się bać, co on ode mnie chce? Czy zatrzepotałem zalotnie rzęsami ? Czy mowa mego ciała wskazuje że jestem głodny nowego związku? Czy ja chcę związku z facetem? Czy ja mu się podobam? Zaprosi mnie zaraz do knajpy? Ucałuje czule na pożegnanie? Serce bije jak szalone, gdy szukam dwudziestu złotych, aby wydać. Wreszcie znalazłem, drżącą ręką podaję mu banknot starając się nie patrzeć mu w oczy. Chwila prawdy: dotknie mojej dłoni, biorąc resztę czy nie dotknie?
Będzie coś z tego? Czy nie będzie? Napięcie rośnie do granic wytrzymałości, czuć je wewnątrz auta jak rozlewa się po podłodze i napiera na drzwi.Zaraz eksploduje.
Banknot wysuwa się z mojej dłoni, czar prysł.
- dziękuję, miłej pracy i nocy,dobranoc - rzekł klient
- dziękuję i miłej nocy również- rzuciłem za nim, zastanawiając się, co on rozumie pod pojęciem miłej nocy.
No ale już nie wnikałem, napięcie opadło a ja z tych nerwów poczułem się taki oklapniety. Czasem na bajkach widać jak ktoś się z fotela zsuwa taki bezwładny.
Identycznie zsunąłem się ja, znajdując się po chwili na podłodze, pomiędzy nomen omen pedałami.
Szybko się pozbierałem i ruszyłem dalej.
I tak się zastanawiam: czytał co pisałem wcześniej, że oni nie dają napiwków czy też jest całkiem inny?
No cóż, konkluzja jest taka, że oni czasem też dają napiwki. jeden na trzydziestu mniej więcej.