środa, 20 sierpnia 2014

Widziałem ją jak idzie w stronę auta, dość przyjemna sylwetka nawet.
Taaaak- dorodną mamy młodzież, pomyślałem. Otworzyła drzwi, rzekła coś na powitanie i zasiadła w klasie ekonomicznej. Zanim jednak to się stało, wydarzyło się coś jeszcze: oto bowiem w roku 1969 trzech amerykańców w śmiesznych strojach wylądowało sobie na księżycu. Urządzili tam sobie krótki popas, ustawili flagę, odcisnęli swoje ślady w dziewiczym terenie, ukradli trochę piachu i skał i zwiali nie płacąc klimatycznego. Flaga, która miała tam po wieczność być, niestety straciła równowagę przez odrzut przy starcie lądownika i zaliczyła glebę, gdzieś tam na łysym jest, ale nie wiem gdzie :)
Dokładnie 16 462 dni później leżałem sobie wygodnie w taryfie wypatrując śladów po lądowaniu humburgeropożeraczów. Nie dojrzałem ani flagi, ani śladów stóp, ani w ogóle nic. Lekko się zdenerwiłem na swoje oka, ale nic to. Następnym razem będę woził lunetę, może w jakiś magiczny sposób pomoże. No i w takich to okolicznościach zlecenie przyszło, wzrok od łysego oderwałem i rzuciłem okiem cóż to mnie dano.
Odcyfrowałem adres i ruszyłem przez miasto ku przeznaczeniu.
  Czekała już tam na mnie, wysoka, długie blond włosy połyskiwały w świetle reflektorów, krótka spódniczka i cieniutka obcisła bluzeczka podkreślały przyjemne kształty. Nie była sama, ręce zarzucone miała na jakiegoś faceta z którym czule się żegnała. Facet chyba nie chciał jej wypuścić, bo jedną ręką w pasie a drugą za lewy pośladek mocno trzymał tę dość atrakcyjną istotę.
Okno otwarte w ferdynandzie miałem, więc słyszałem strzępki czułych słówek, gdy blondi żegnała się ze swoim facetem. Cud, miód i malina - można rzec.
  Minęło kilka chwil i ruszyła ku mnie, a raczej ku drzwiom auta.
No właśnie, teraz ma być to co na początku: 
  Widziałem ją jak idzie w stronę auta, dość przyjemna sylwetka nawet.
Taaaak- dorodną mamy młodzież, pomyślałem. Otworzyła drzwi, rzekła coś na powitanie i zasiadła w klasie ekonomicznej.
  - do Dąbia poproszę, rzekła aksamitnym głosikiem
  - bardzo proszę - odrzekłem i zakręciwszy kierownicą ruszyłem w zadanym kierunku.
Facet blondynki we wstecznym lusterku robił się coraz mniejszy, aż ujrzałem jak odwraca się na pięcie i odchodzi.
 Tymczasem ja z jego kobietą zmierzałem w stronę celu.
Nagle zatarabanił telefon, nie mój jednak. Pasażerka odebrała:
  - No hej kochanie, jeszcze nie śpisz?
Tutaj trochę żyłka mi wyszła na czoło i zaczęła lekko pulsować, bo co to cholera za pytanie? Jeszcze nie śpisz? Przecież dopiero co poszedł, może się nawet na piętro jeszcze nie wdrapał. Chyba, że facet usypia w sekundę i mieszka w kartonie zaraz przy ulicy- to rozumiem. No ale nic, słucham dalej.
  - tak kochanie, już wracam, jadę tylko koleżankę odwieźć po drodze i do domku.
Żyłka pulsuje mi coraz bardziej: jaką koleżankę? I ja nic nie widziałem jak dwie kobietki niby mi się w taryfie zainstalowały? Patrzę ja w lusterko, ale tylko blondi siedzi i nawija do telefonu.
  - Nie, no co ty? żadnych facetów, przecież to panieński wieczór był

Hmmmm, więc co ja widziałem zatem???? Czyja to ręka leżała na zgrabnym tyłku blondynki gadającej mi teraz za plecami? Wydawało mi się, że to facet był. W sumie nic mi do tego, niech ma :)

  - tak tak, oczywiście, nigdzie już nie jadę, odwiozę tylko koleżankę i wracam. Kocham cię , narazie pa.  Blondi skończyła gadać, schowała telefon do torebki, zaraz obok kompletnej skrzyni biegów do mercedesa i pomiędzy lakierem do paznokci a monitorem 21 cali. Pogrzebała trochę w tej torebce, zrobiła przerwę, znowu pogrzebała, znowu przerwa, oddech jej przyśpieszył i co widzę? Znowu grzebie, tym razem już z paniką w okach.
 
  Znam ten stan, ogarnia mnie bliżej nieokreślone uczucie, że zaraz padnie jakieś pytanie. Czekam więc cierpliwie, auto połyka kolejne metry, nieliczni przechodnie nawet nie mają pojęcia, że w taksówce jadącej obok, dziewczyna przeżywa swój dramat. Zresztą je też tego jeszcze nie wiem.
  - Proszę pana - odzywa się istota - mam pytanie.
Aha- myślę, do nocnego pewnie chce jechać, po wódkę, piwo albo cholera wie co.
 -  Słucham, jakież to pytanie? grzecznie się zapytowywuję pasażerki.
 - Czy jest otwarty jakiś nocny? Teraz?
 - Nocnych co niemiara, co Pani chce kupić?
 - Bo wie pan, nie chodzi mi o monopolowy, a taki zwykły sklep.
 Zastanawiam się chwilę - no przecież w Dąbiu jest, całodobowy spożywczak, tam jest wszystko- odpowiadam dziewczynce
  - hmmmm, nie o taki sklep mi chodzi
To jaki do jasnej cholery? z firankami czy budowlany- myślę sobie w duchu.
 - więc o jaki? pytam
 - No, taki jakiś duży, żeby hmmm można było w nim hmmmm kupić na przykład....
 - No co ? pytam, bo już mnie wkurza takie dukanie
 - bo widzi pan, muszę kupić bieliznę.

O w mordę i nożem, myślę sobie, grubsza sprawa hyhy. W kącie ust pojawia mi się nieśmiało uśmiech i chwilę później już ryj mi się cieszy jak bym w totolotka z 5 mln wygrał.
 - Tesco jest otwarte całą dobę, to duży sklep i chyba poza kombajnem zbożowym mają tam wszystko.
 - dobrze, to jedźmy tam.
No to jedziemy, ja w sumie się cieszę, bo to dobry kurs, dziewoja też chyba zadowolona, bo bieliznę kupi.
Dojechaliśmy, dziewczę pomknęło do sklepu, wróciło po 15 minutach, grzecznie zapytałem czy dostała to co chciała, odrzekła że tak. 
 Ruszyliśmy zatem na drugą stronę miasta.
  - wie pan co?Bo mój mąż wyjdzie pewnie jak podjedziemy, proszę nic nie mówić.
hyhy, panika jakowaś czy jak?
  - ależ proszę się nie martwić, nic nie powiem.
  - dziekuję bardzo panu, rzekła dziewczynka, już uspokojona
I już w spokoju i bez zbędnych słów dojechaliśmy na miejsce. Dziewczę pewnie po wieczorze "panieńskim" zmęczone to gadać się nie chciało.
Taksometr wskazał 80 zł ( dooobry kursik, oj dobry) , ona w panice, nie ma tyle kasy, dzwoni do męża. Facet jednak był przewidywalny, bo faktycznie tak jak ona rzekła, wyszedł po kilku sekundach jak dojechaliśmy.
  - nie starczyło mi pieniędzy misiu, rzekła blondi, dołóż mi.
  - jakim cudem? przecież zawsze 40 zł było, to gdzie ta koleżanka mieszka?
Widziałem jak "wierna żona"panikuje, no normalnie widziałem.
  - wie pan, przez Pomorzany jak się do Dąbia jedzie to tak jest, a koleżanka nawalona jak stodoła, ledwo się z taryfy wytoczyła - rzekłem w stronę dociekliwego faceta.
  Widzę jak blondyna przestaje panikować i słodko uśmiecha się do swojego misia.
Facet kiwa głową, płaci mi z 10-złotowym napiwkiem nawet :)


I znowu ją widzę : krótka spódniczka, obcisła cieniutka bluzeczka podkreślają tylko przyjemne kształty. I idzie tak czule całując się z facetem, przystanęli na chwilę. Ona mu ręce zarzuciła na szyję, on ją obejmuje, rękę trzymając w miejscu gdzie spódniczka zaokrąglona była.

Mam normalnie Déjà vu jakieś. Ona ta sama, tylko facet inny.
Wycofałem auto i udałem się w stronę centrum szukać nowych przygód.